2 lis 2014

Step by step , brick by brick ...

   Czasu wcale nie jest więcej ale Puzzel dzielnie próbuje nadgonić z remontem. Cegły czekały trzy miesiące na to by zdobić główną ścianę salonu. W końcu się doczekały.
  Blisko 600 sztuk z jednej strony. Sześćset małych problemów... a przyklejenie to jeszcze pikuś, bo Puzzel zrobił to w dwa dni. Za to ja pomagam z fugami i ... po zaledwie dwóch rzędach jestem nie żywa. Gdy zamknę oczy to widzę szczeliny które jeszcze trzeba wypełnić. To nic że będzie jeszcze malowana, to nic że nikt nie zauważy małych niedoróbek - ja to widzę! Jednak Puzzel przekonuje mnie że to ma być zrobione jakby niedbale bo będzie wyglądało ładniej ale ja dalej sobie wygładzam szczeliny i udaję że go nie słyszę.
   Wszystkie te rzeczy które będziemy teraz powoli robić dadzą już jakiś obraz tego czym ma się stać na końcu. Ta jedna ściana już tak wiele zmienia, robi się przytulnie ale i ciasno. 
  Marzy mi się urlop... marzy mi się pracować tam od zmierzchu do zmroku. Marzy mi się zobaczyć że coś zrobiłam, ja, własnymi dłońmi a nie tylko raz na jakiś czas jechać posprzątać tak by facetom się łatwiej pracowało. Marzy mi się też zniszczyć dłonie, manicure i nie myśleć o tym że wieczorem muszę jeszcze ogarnąć paznokcie żeby ludzie w pracy nie patrzyli się na mnie jak na wsioka. Marzy mi się jeszcze zbliżająca Wigilia i Wieczerza przy stole który właśnie pod tą ścianą ma stać. 
  Podobno nie warto marzyć o czymś co nie ma możliwości się spełnić bo męczymy tym swój umysł ...  
  Ja zmęczona... Tak cholernie zmęczona... Ale marzę dalej ...


  O! a tu mamy jeszcze wpis #cegła cegle nie równa czyli dlaczego taki a nie inny wybór.

A tak właściwie ... na którą ja mam jutro do pracy !?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz