15 wrz 2015

na pół gwizdka

To już drugi tydzień w samotności. Puzzel pojechał i wróci za kilka miesięcy a ja zostałam z tym ambarasem. Zwiozłam ostatnio trochę gratów, domalowałam resztę ścian i udaję że mieszkam. Szczerze powiedziawszy tak przyzwyczaiłam się do tego stanu że nic mi już nie przeszkadza. To że zwisają kable z sufitu zamiast lamp? a co tam, byle było jasno. 
Kiedy myślałam o ciszy i spokoju to nie myślałam o tym że po dwóch tygodniach mieszkania razem nagle zostanę sama w tym wielkim domu - tak, dla mnie jest wielki po tym jak siedziałam przez 28 lat w pokoju o wymiarach 4m x 6m.
Nagle musiałam przyswoić wiedzę techniczną o filtrze jonizującym wodę oraz o ogrzewaniu nadmuchowym bo takowe mamy. Nagle też posiąść wiedzę na temat montowania halogenów i klamek. Wiele rzeczy nie potrafię i nie mam na tyle siły ale z reguły jestem typem rzadko proszącym o pomoc tak więc wygląda to tak a nie inaczej.
Powoli odpuszczam, od kilku dobrych dni wróciły bóle głowy które są ponad moje siły, upośledza mnie to totalnie. Od kilku dni kładę się w łóżku i nie myślę... jakby przegrzały się procesory w mojej głowie. 
Myślę, robię, żyję na pół gwizdka... tylko jakoś tak kocham i tęsknię pełną parą...