27 paź 2016
9 paź 2016
W pogoni za słońcem
Mamy październik, piździernik jak kto woli. Na wszystkich blogach ostatnie wpisy dotyczą jesieni. Na blogach wnętrzarskich znajdziemy sterty koców a na blogach modowych swetry i ciepłe laćki. Tutaj będzie trochę słońca.
W związku z tym że nabyliśmy w ostatnim czasie nową Kamerę Go Pro i obiektyw do mojego Nikona to dziś trochę o tym.
Jeśli chodzi o parametry kamery to nie wiem nic. Wiem że model który mamy rożni się tym od poprzedniego że jest z tyłu wyświetlacz który mi niesamowicie pomaga w łapaniu kadrów i obiektyw przestał być rybim okiem czyli obraz nie jest aż tak zakrzywiony jak w wersjach poprzednich. Do niedawna zupełnie nie interesowało mnie kręcenie filmów więc kamerę wybierał Puzzel. Wiem od niego że Go Pro 3 Silver ma z pośród wszystkich modeli trzeciej generacji najlepsze parametry a urozmaicenia w wersji np. black jedynie zwiększają cenę.
W ostatnich ciepłych dniach lata trochę ją testowałam i z materiału który uchwyciłam złożyłam krótki film. W roli głównej Puzzel, rola drugoplanowa moje ręce i nogi.
Przed oglądaniem warto zmienić jakość na największą, prawy dolny róg, koło zębate.
Przed oglądaniem warto zmienić jakość na największą, prawy dolny róg, koło zębate.
Obiektyw to od dawna planowana pięćdziesiątka czyli total must have. Mam go na razie kilka dni ale wierzcie mi, co to jest za cudeńko ... !! Z poprzednim obiektywem 18-105 miałam same utrapienia. Jest ciężki a zdjęcia wymagają znacznego rozjaśniania. Za to 50 jest zgrabna i przede wszystkim nie muszę poprawiać prawie nic. Body to Nikon D3200 i w zupełności mi wystarcza.
19 wrz 2016
Stay strong
Od niepamiętnych czasów miałam dziś chwilę dla bloga i popracowałam nad nowym logiem. Tamto od początku mi nie leżało a jeśli ja nie czuję się tu dobrze to miejsce umiera.
Oprócz loga znajdziecie też nową zakładkę polecam film a tam moje propozycje kinowe. Swego czasu oglądałam dwa, trzy filmy dziennie więc tematów nie powinno zabraknąć na długo.
Co się ze mną działo?
byłam na chwilę w Polsce i do dziś mi się odbija czkawką.
Wiedziałam że wyjazd za granicę dużo zmieni w moim życiu, spodziewałam się że niektóre przyjaźnie nie przetrwają. Nie spodziewałam się jednak że stracę jedną z ważniejszych.
Łatwiej było się kłócić dwadzieścia lat temu. To dopiero były awantury! Rzucanie grabkami i największe fochy świata. Tyle że na drugi dzień nikt już o tym nie pamiętał.
Dorośli zbyt dużo pamiętają, zbytnio unoszą się dumą. I choć jedna zna drugą aż za dobrze i obie rozumieją że umyka im coś bardzo ważnego, nic nie naprawiają.
Nie wiedzieć czemu, jakby w nagrodę, odzyskałam dwie inne przyjaźnie które zawsze gdzieś tam były, wymieniało się raz na jakiś czas parę zdań i było poprawnie. Ale niesamowite jest kiedy dwie osoby jakby magnesem przyciągnięte z dwóch stron świata spotykają się i mają setki, ba! tysiące wspólnych tematów. Chichrają się przy tym jak dawniej. Jak dwie szurnięte nastolatki.
Ostatnie dni poświęciłam na kręcenie filmów. Jednym z filmów był projekt Julii. Film w którym można podejrzeć ciuchy z jej pierwszej i mam nadzieję nie ostatniej kolekcji. Bo jeśli chodzi o zamianę czegoś w złoto to na pewno Julia ma taką moc. Na jej stronie możecie zalukać piękne materiały, kolory i fasony. Zamówić to i owo. (klik)
Druga moja misja to film reklamujący wózki dziecięce Baby Merc. Jeśli tylko przebrnę przez sklejanie dwóch filmów to z pewnością wam pokarzę rezultat. Na razie temat jest tak dla mnie trudny że ciężko mi się zebrać do kupy i skończyć to co zaczęłam. Trudny w sensie tego że kiedy człowiek podchodzi do czegoś bez tzw spiny to zwykle efekt jest zaskakująco dobry a tu jednak jest spina taka że każdy pomysł na który wpadnę wydaje mi się bezsensowny. Ale staram się jak mogę wejść w rolę matki szukającej wózka i wyobrazić sobie co było by ważne dla mnie i dla mojego dziecka.
Podupadłam ostatnio bardzo na zdrowiu dlatego też taki temat posta. Aby pozostać silnym bo to teraz jest dla mnie ważne. Bardzo dużo chcę zrobić, mam setki pomysłów w głowie ale fizycznie po prostu nie jestem w stanie.
Mam nadzieję, nie! ja wiem, że jeszcze będzie dobrze. wiem... jestem silna, jestem mądra, jestem dobra. Takie myślenie pomaga.
Ostatnio odkurzyłam swój aparat i cyknęłam kilka fotek z auta. Tak tutaj mamy
24 lip 2016
ona i on
Ile ludzi na świecie tyle różnych charakterów. Jedni są zdystansowani, odsunięci jakby na bok. Nie wspinają się po szczeblach kariery, nie uczestniczą w tym wyścigu szczurów. Niektórzy z nich właśnie tak czują się spełnieni. Daleko od zgiełku miasta, daleko od problemów cywilizacji.
Taka żona siada wieczorem z kubkiem kakao i błądzi myślami. Czuje się spełniona. Jest w domu ciepło, dzieci smacznie śpią z pełnymi brzuchami, mąż obejmuje swym ciepłym ramieniem i spokojnie przysypia obok na kanapie. Właśnie dziś mąż powiedział jej że pięknie wygląda podszczypując ją zalotnie w pośladek. Przyniósł po pracy kwiaty, tak pięknie wyglądają na stole w jadalni w tym półmroku nocy. Nikomu z nich nie dolega żadna choroba. W kraju nie ma wojny. Są bezpieczni, wolni i szczęśliwi w świecie który zbudowali. Nie gonią za pieniądzem. Pod domem stoi auto dziesięcioletnie. I choć nie jest super bryką za którą oglądają się ludzie na ulicy, nie ma skórzanych siedzeń, wbudowanej nawigacji i pomocy przy parkowaniu to wiele razy jechali nim nad morze.
Ona.
Budzi się o 5 rano słysząc że najmłodsze z dzieci się wierci. Bomba jej nie obudzi ale mrugniecie okiem małego brzdąca zawsze. Dogląda do kołyski i stwierdza że nie opłaca jej się kłaść z powrotem do łóżka. Wyprawi zatem męża do pracy. Na krześle wiesza idealnie wyprasowaną świeżą koszulę, pakuje kanapki i termos z jego ulubioną herbatą. Pamięta aby wymieszać cukier przed wlaniem do termosu bo tak mąż lubi najbardziej. Stara się by wszystko było idealne, by
koledzy z pracy spoglądali na niego i zazdrościli mu tak kochającej żony. On żegna ją u progu całusem i życzy dobrego dnia.
Ona ogarnia kuchnie po wczorajszej kolacji i szybko zbiera z suszarki ubrania, opróżnia kosz z brudami i szybko włącza pralkę, wie że zaraz zaczną budzić się dzieci. Po wybraniu z najmłodszą dzisiejszej kreacji i uczesaniu starszej ma chwilę na poranną toaletę. Myje zęby, nakłada swój ulubiony puder i upina swe rude loki. Nie ma dziś w planach wyjścia na miasto lecz taką siebie lubi najbardziej. Dziewczynki są już w takim wieku że doskonale bawią się same więc ona w tym czasie sprząta. Nie chce by mąż wchodząc do domu nadepnął na klocek Lego. Ma dziś w planach ugotować jego ulubione danie więc naciera marynatą porcję mięsa. Stara się wyrobić w czasie, tak by mąż po powrocie z pracy nie czekał ani chwili na obiad. Chce by zapach pieczeni unosił się już na parterze i by doprowadził go aż do jadalni. Po obiedzie poprawia poduszkę w fotelu i kładzie na stoliku dzisiejszą gazetę zachęcając tym swego męża do poobiedniego relaxu. On chętnie z tego korzysta a ona zabiera się za mycie naczyń. Nie chce by mąż odkładając kubek trącił jakiś talerz w zlewie. Pomyślał by jeszcze że jego żona jest leniwa. Teraz czas na wspólną zabawę z dziećmi, wychodzi na dwór bo nic nie działa na dzieci tak dobrze jak świeże powietrze. Po powrocie do domu czekają na stole kanapki z szynką. Głowi się dlaczego mąż nie użył sałaty, pomidora, sera i ogórków, pewnie nie zauważył że są. Jutro wyeksponuje je bardziej. To miłe że o tym pomyślał. Bierze jedna kanapkę do ust i przypomina sobie ze czas wywiesić pranie i uprasować koszulę męża. Te nowe żelazko które dostała w ubiegłe święta sprawdza się doskonale. Mąż w tym czasie wykąpał dziewczynki, położył do łóżka i przysnął na rogu czytając bajkę. Przebudza go i mówi zalotnie że czeka w sypialni.
On.
Otwiera rano oczy i widzi na krześle gotową koszule. Nie taka miał ochotę dziś ubrać. Zabiera kanapki i termos. Żegna w progu swą żonę z przyzwyczajenia przybliżając usta do jej ust. W pracy. Pora przerwy. Wyciąga kanapki i widzi w torbie termos. Myśląc że koledzy ze stołówki mają go za pantoflarza idzie do maszyny z kawą i wybiera tą najmocniejszą bez cukru. Ze zręcznością zjada kanapki tak by nie wypadł z nich kawałek pomidora. Nie jest łatwo. Koledzy podpytują czy pójdzie dziś do baru na mecz. Odpowiada krótko "nie mogę, mam inne plany" Wie że w domu czeka rodzina. A córki zachęcone przez żonę zrobią laurki "dla najlepszego tatusia na świecie". Wracając do domu wypija w drodze herbatę z termosu. Jest już letnia, nie smakuje tak dobrze lecz nie chce sprawić przykrości żonie. Już w windzie czuje zapach pieczeni. Sąsiedzi komentują jak ten zapach wywołuje u nich skurcz żołądka. On wie, czuje w tym rękę swej żony i przekraczając próg domu upewnia się w swych przypuszczeniach. Pieczeń jak zwykle była idealna, właśnie taka jaką lubi. Żal mu trochę że musi ją jeść sam bo żona po kilku kęsach odeszła od stołu by uprzątnąć garnki. Tak brakuje mu tych rozmów. Zupełnie nie przeszkadzałby mu pełny zlew. Zostaje sam. Siedzi w fotelu, spogląda na dzisiejszą gazetę i zostawia otwartą na jednej ze stron. Postanawia odciążyć swą rudowłosą od codziennych obowiązków przygotowując kolację. Przeciska się w lodówce przez tą sałatę i ogórek znajdując ulubioną szynkę. Nie lubi kiedy gryząc kanapkę warzywa spadają mu na talerz a pomidor brudzi śnieżnobiałą koszulę. Po kolacji nadal chce uczestniczyć w życiu rodzinnym i kładzie dzieci do łóżka. Bajki zna na pamięć , nudzą go a dzieci tak szybko zasnęły. Zamyka na chwilę oczy. Budzi go dotyk w ramię. Za mgłą zaspanych oczu widzi smukłą sylwetkę z opadającymi na ramiona lokami. Pięknie wygląda w tej białej koszuli nocnej. Jak anioł. Szybko bierze zimny prysznic i biegnie do niej w te pędy. Zasnęła. Przykrywa jej plecy by w nocy nie zmarzła. A sam kładzie się obok. Tęskni za jej ciałem. Za ciepłem i delikatną jak jedwab skórą. Ma w życiu wszystko czego pragnął.
Ona.
Czuje że mąż położył się obok. Tak tęskni za jego czułością. Kiedyś zawsze całował ją na dobranoc. Przytulał czule. Zza powiek lekko spływają łzy. Nie chce by usłyszał jak szlocha i pomyślał że jest nieszczęśliwa. Pękła by ta bańka mydlana którą tak skrupulatnie co dzień tworzy.
Od kilku lat zmaga się z depresją. Chciałaby tak po prostu zniknąć. Wiedziałeś o tym ?
26 cze 2016
Przepis : Rolady i kluski.
Przepis na Śląsk to nic innego jak przepis na rolady i kluski z dziurką. Kapusta to żadna filozofia więc dacie radę sami, ja jej nie znoszę więc pozwolę sobie pominąć.
Takiego wykonania rolad nauczyłam się w jednej z restauracji w jakich pracowałam. Jest mnóstwo różnych przepisów na rolady, jedni dają boczek, inni wszystko mielą. Tego przepisu nauczyła mnie Bunia i jest najpyszniejszy ze wszystkich.
Do przygotowania 4 rolad potrzebujemy:
Takiego wykonania rolad nauczyłam się w jednej z restauracji w jakich pracowałam. Jest mnóstwo różnych przepisów na rolady, jedni dają boczek, inni wszystko mielą. Tego przepisu nauczyła mnie Bunia i jest najpyszniejszy ze wszystkich.
Do przygotowania 4 rolad potrzebujemy:
- 4 kawałki mięsa wołowego (grube plastry)
- 1/2 krążka dużej kiełbasy nie zbyt tłustej
- 3-4 szt ogórków kiszonych
- połówka cebuli
- musztarda
- sól, pieprz
- liść laurowy, ziele angielskie
- mąka pszenna
- nić
Dzień przed planowanym Śląskim obiadem ...
Zaczynamy od rozklepania mięsa tłuczkiem. Warto zrobić to tak żeby mięso było maksymalnie cienkie ale nie dziurawe.
Kiełbasę, cebulę i ogórki kroimy w kosteczkę. Wrzucamy do miski i dodajemy ok 2-3 łyżki musztardy. Robimy to na oko czyli tak by wszystkiego było tyle samo i żeby musztarda lekko zlepiała całość. Mieszamy. Dodajemy soli i pieprzu do smaku.
Następnie rozkładamy rozklepane mięso i każdy z kawałków smarujemy delikatnie musztardą. Nakładamy farsz. Też na oko, tak by nie było za mało ale też tak żeby szło to wszystko zawinąć. Ja delikatnie podwijam boki do środka a później resztę. Żeby to wszystko się nie rozpadło, owijamy nitką. Radzę by nić była biała i mocna tak by przy rozwijaniu nie pękała.
W wysokiej patelni podgrzewamy tłuszcz. Może być to trochę oleju rzepakowego z odrobiną masła. Oprószamy rolady mąką i kładziemy na patelnię. Ważne by na początku mięso było podpieczone z każdej strony na wysokiej temperaturze wtedy zamykamy jego pory i jest smaczne, soczyste i miękkie.
Następnie zmniejszamy temperaturę, ja na płycie indukcyjnej robię 2. wlewam pół centymetra przegotowanej, gorącej wody, dodaję jeden liść laurowy i dwie kulki ziela angielskiego, po chwili przykrywam. Duszę tak około godziny, wyłączam i zostawiam na noc. Następnego dnia ok dwie godziny przed obiadem znów duszę rolady. Jeśli potrzeba to dolewam w trakcie trochę wody.
Po dwóch godzinach wyciągam na talerz i ściągam nici.
Na koniec tylko sprawdzamy sos. Czasem bywa tak że nie trzeba nic dodawać, jest odpowiednio gęsty i smaczny. Czasem dodaję troszkę mąki wymieszanej z wodą lub troszkę chemii tzn. ok łyżki sosu w proszku.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło się żeby rolady były niedobre. Zwykle nawet nie potrzeba noża bo są tak kruche. Puzzel ma podniebienie jak francuski piesek a mówi że są najlepsze.
Z kluskami wielkiej filozofii nie ma. Gotujemy ziemniaki (+szczypta soli). Gdy są miękkie odcedzamy i jeszcze gorące przeciskamy przez praskę. Rozkładamy równo w misce i palcem rysujemy 4 równe części. Jedną z części wyciągamy i w jej miejsce wsypujemy mąkę ziemniaczaną. Dodajemy dwa żółtka jajka. Mieszamy dokładnie. Formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego, spłaszczamy w dłodniach i palcem robimy dziurkę. Wrzucamy do wrzątku i czekamy do wypłynięcia. Wyciągamy łyżką cedzakową i gotowe.
Smacznego!
12 cze 2016
Polecam
Blog o dekoracji wnętrz ewoluuje i podoba mi się to. Przecież dom to nie ściany, meble, obrazy tylko ludzie którzy w nim żyją.
Jakoś tak los chciał że tu też jesteśmy w budynku z czerwonej cegły lecz Niemcy sprytnie to ukryli, ale nie ze mną takie numery, trochę styropianu mnie nie zwiedzie :-)
Dziś nie o tym. Dziś o kosmetykach i o pielęgnacji ciała. Można by dorabiać do tego ideologię że dlaczego kosmetyki na takim blogu? Ale odpowiedź jest prosta: bo lubię się dzielić swoją wiedzą, doświadczeniem w różnych dziedzinach. Jeśli poświęcę czas na czytanie i szukanie informacji to dlaczego ktoś inny ma również tracić ten czas?
Wszystkie przedstawione kosmetyki to moje total must have. Wiem, każdy jest inny. Mamy inną skórę, inną gospodarkę hormonalną. Nie każdemu może odpowiadać każdy z tych produktów.
Ja mam cerę mieszaną, strefa T jest mega tłusta a pozostała część tak sucha że widać to gołym okiem.
Zaczynamy od produktów do włosów. Dzięki nim moje włosy są zdrowe, lśniące i nigdy nie miałam problemu z rozdwajającymi się końcówkami.
Codziennie po umyciu włosów wcieram w końcówki serum regenerujące. Mimo tego że zawsze też po umyciu używam odżywki do włosów. Produkt drugi: Elvital jest używany "od święta" ze względu na cenę.
Oczy. Brwi, powieki, rzęsy.
Produkt któremu zapomniałam zrobić zdjęcie to korektor do brwi firmy Eveline. Kosztuje w Rossmannie ok 10zł. Kiedyś w jakimś programie na TVN Style używała go makijażystka i bardzo zachwalała. Owszem jest fajny. Dla kobiet o jasnych brwiach. Dla osób które nie lubią namalowanych henną brwi lub po prostu nie mają czasu na takie zabiegi. Jest bardzo łatwy w aplikacji. Szczoteczka jak z tuszu do rzęs.
Mój ostatni "dupo urywacz". Nigdy wcześniej malowanie kreski nie było tak łatwe. Co ważne: w pojemniczku z płynem są metalowe kulki które zapobiegają szybkiemu wysychaniu. Po nałożeniu rano, kreska jest piękna do wieczora i nie odbija się na górnej powiece.
Tusz Catrice. Zawsze używałam tuszy Max Factor, szczególnie jednego ale cena spowodowała że zaczełam próbować, testować i sprawdzać inne. Używam tuszy z gumową szczoteczką i właśnie takiej szukałam. Znalazłam w zaskakująco niskiej cenie. Nie kruszy się, ładnie kryje a i ludzie pytają czy mam sztuczne rzęsy.
Olej kokosowy. Kochamy te cudo. Ja i Puzzel. Chyba mogę powiedzieć że wyleczyłam nim wszystkie pryszcze na buzi. A było ich dużo. Ostatnio często zmieniałam miejsce i wszędzie była inna woda. Cały czas coś mi wyskakiwało i za cholerę nie mogłam tego wyleczyć. Olej najlepiej żeby był nie rafinowany, ten niestety jest i pewnie ma gorsze działanie. Zatem polecam rafinowany.
Używam go na noc, na twarz. W weekend na końcówki włosów, ale uwaga włosy w wyglądają paskudnie więc zostańcie w domu dopóki go nie zmyjecie. Puzzel używa go do twarzy, do ciała i do jedzenia. Jest bez smaku, ma sporo wartości odżywczych i doskonale sprawdza się do smażenia.
Drugi produkt to płyn micelarny. Mam bardzo wrażliwe oczy i to jedyny płyn który zmywa makijaż przy tym nie podrażniając. Jest zakupiony w Niemczech ale w Polsce jak najbardziej dostępny.
Nivea. Balsam do ciała który zmywamy pod prysznicem. Co tu dużo mówić, dla mnie bomba. Szczególnie latem. (dla mnie lepsza wersja zwykła, bez masujących perełek).
Rival de Loop. Używam od kilku dni i na razie jestem pozytywnie zaskoczona. Zakupiłam ostatnio paczkę kosmetyków w okazyjnej cenie i było tam to coś. Jest to balsam nawilżający twarz, szyję, dekolt który zmywamy. Czyli zasada tak jak w balsamie pod prysznic Nivea.
Po kilku dniach mogę powiedzieć że fajna sprawa. Ostatnio spaliłam sobie twarz na słońcu i tłuste kremy nie wchodzą w grę. Ten krem mogę spokojnie polecić szczególnie latem. Zapach bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny.
Dove Derma Spa. Przebił moje najśmielsze oczekiwania. Jest to krem, żel na cellulitis. Używam go po KAŻDEJ kąpieli. Najpierw wyciskam żel i rozsmarowuję np na udach, potem dość mocno masuję się tymi kulkami. Po kilku dniach skóra jest bardziej napięta a skórka pomarańczowa jakby mniejsza. Gorąco polecam i mam nadzieję że u was też się sprawdzi.
Szczotka do włosów. Tangle Teezer. Chyba najlepszy prezent który kupiłam Puzzlowi pod choinkę. Pan Puzzel nigdy nie czesał włosów bo twierdził że skoro mają 5mm to po co. No chociażby po to żeby pomasować skórę głowy i pozbyć się naskórka który zamienia się w łupież. Szczotkę pierwszy raz zobaczyłam u mojej fryzjerki. A na włosach zna się jak mało kto. Opowiedziała o jej zaletach i zachęciła do kupna. Czułam że może się spodobać Puzzlowi i tak się stało.
Szczotka szczególnie zalecana dla osób z długimi włosami trudnymi do rozczesania i dla dzieciaków. Skoro można mniej cierpieć to czemu nie?
3 cze 2016
Post pisany. Rodzice.
Pamiętam,
miałam jakieś 10 lat. Rodzice mieli swoj biznes. Sklep. Byly to czasy w których nie obowiązywały juz kartki na żywność ale posiadanie sklepu z mięsem i wędlinami to był nie lada wyczyn. Mój ojciec był przez to postrzegany jako działacz partyjny, szemrany typ i nie wiem kto jeszcze. Tym bardziej że miał opinię ludzi w czterech literach i np. zdarzyło mu się suszyć pieniądze na balkonie. Wpadł na ten pomysł bo wyprał przypadkowo portfel.
Wszyscy w koło uważali że Pana Boga za nogi złapaliśmy.
Mój tato wstawał codziennie o 4. Jeździł do hurtowni, zwoził mamie towar i na 6 był w "normalnej" pracy jako tokarz. Wracał i zmieniał mamę , często bez obiadu bo mamie się spieszyło do nas. Sklep był czynny do 17. Gdy wszystko uprzątnął wracał do domu a jego twarz wyglądała jakby był pijany. Był zmęczony, ale klienci oceniali go po pozorach. Komu by się chciało pomyśleć że może człowiek pada na pysk z niedospania. Ja też oceniałam go po pozorach bo widziałam na stole piwo, często nie dopite, i on śpiący przed telewizorem. Potrzebowałam 20 lat żeby pojąć co właściwie dla nas robił i odnaleźć w sobie miłość do niego. I tak jak kiedyś nie cierpiałam jak nazywał mnie Dulka, teraz na samo wspomnienie mięknie mi serce.
miałam jakieś 10 lat. Rodzice mieli swoj biznes. Sklep. Byly to czasy w których nie obowiązywały juz kartki na żywność ale posiadanie sklepu z mięsem i wędlinami to był nie lada wyczyn. Mój ojciec był przez to postrzegany jako działacz partyjny, szemrany typ i nie wiem kto jeszcze. Tym bardziej że miał opinię ludzi w czterech literach i np. zdarzyło mu się suszyć pieniądze na balkonie. Wpadł na ten pomysł bo wyprał przypadkowo portfel.
Wszyscy w koło uważali że Pana Boga za nogi złapaliśmy.
Mój tato wstawał codziennie o 4. Jeździł do hurtowni, zwoził mamie towar i na 6 był w "normalnej" pracy jako tokarz. Wracał i zmieniał mamę , często bez obiadu bo mamie się spieszyło do nas. Sklep był czynny do 17. Gdy wszystko uprzątnął wracał do domu a jego twarz wyglądała jakby był pijany. Był zmęczony, ale klienci oceniali go po pozorach. Komu by się chciało pomyśleć że może człowiek pada na pysk z niedospania. Ja też oceniałam go po pozorach bo widziałam na stole piwo, często nie dopite, i on śpiący przed telewizorem. Potrzebowałam 20 lat żeby pojąć co właściwie dla nas robił i odnaleźć w sobie miłość do niego. I tak jak kiedyś nie cierpiałam jak nazywał mnie Dulka, teraz na samo wspomnienie mięknie mi serce.
Moja mama. Codziennie od 5 w sklepie. Czekała na tatę aż przywiezie świeże mięso. Nie zamawiali dużo, tylko tyle ile byli w stanie sprzedać bo mama zawsze da innemu lepsze niż sama by zjadła. Przykrość sprawiali jej klienci którzy pytali "a to świeże???" Złościła się i nieraz żałowała tej porannej gonitwy. Ale klienci nie stali o 5 pod sklepem i nie widzieli co tata przywiózł, więc pytali. Normalne.
Mama rzadko opowiadała o przygodach zza lady. Po długim czasie dowiadywałam się że ktoś ją notorycznie okrada, że zna wszystkie osiedlowe plotki i że napadnięto ją i rzucono w jej stronę ogromnym kamieniem który cudem nie rozwalił jej głowy. Po latach gdy mi o tym powiedziała bardzo nalegałam by zamknęli sklep. Zrobili to i mam wrażenie że wyszło im to na dobre.
Myślę sobie że jeśli była by taka możliwość, aby cofnąć czas, posiadać tą wiedzę a tamte lata, napewno byłabym lepszą córką. Napewno mówiłabym częściej że ich kocham bo może akurat dało by to któremuś z nich siłę aby przetrwać kolejny dzień. Niestety nie jest nam dane powtórnie przeżyć swoje życie.
Byłam bardzo trudnym dzieckiem. Wiele wymuszałam złością, fochami i kłamstwem. Nabieralam ich na słowa że nie kochają mnie tak jak starszego brata bo jemu by pozwolili. Prawie zawsze dawali mi to czego chciałam a ja rzadko okazywałam wdzięczność. Przecież to było takie oczywiste że jeśli chce to muszę mieć. Ależ ze mnie była idiotka.
Żal mi że niemal każdy z nas myśli o tym dopiero gdy kogoś bliskiego przy nas zabraknie. A wystarczy na chwilę zatrzymać się w codziennej gonitwie.
Dziś żałujemy że nie powiedzieliśmy przepraszam, dziękuję, kocham. Ja mogę jeszcze przytulić swoich rodziców i powiedzieć jak bardzo ich kocham. A Ty? Jeśli możesz to zrób to teraz ! Powiedz bliskiej osobie mamie, tacie, dziecku, bratu, siostrze, małżonkowi, przyjacielowi jak ważny jest dla Ciebie. Nikt nie wie ile czasu nam zostało i ile zostanie w nas niewypowiedzianych słów. A jeśli świat ma być lepszy, zacznijmy od siebie.
28 maj 2016
Dojczlandzka kuchnia gigant
Mija właśnie piąty miesiąc na obczyźnie. Miałam nadzieję na to że będzie łatwiej, że szybciej przyjdzie mi się pogodzenie z obecnym stanem rzeczy i jakoś to wszystko zaakceptuję. Staram się. Średnio mi to wychodzi.
Choć czuję się już swobodniej. Staram się coś sama dukać w urzędach i sklepach to i tak nadal nie mogę pojąć po co tu jestem.
Jeśli chodzi o kwestię języka. Od miesiąca chodzę do szkoły. Nauczyciel jedynie czasem pomaga nam coś zrozumieć mówiąc po angielsku a tak ... cała reszta wyłącznie w języku Niemieckim. Rozumiesz albo sam sobie radź ze słownikiem. Dzięki Bogu za smartfony, internet i aplikację "tłumacz" bo bym przepadła.
Mam w klasie Syryjczyków, Włochów, Turków i Rumunów. Zero Polaka. Jakoś tak wyszło że usiadłam pierwszego dnia blisko Rumunów i z nimi mam najlepszy kontakt. Nie szukam tam znajomości, przyjaźni tym bardziej, ale staram się żyć z nimi w zgodzie. Ostatnio jeden z Rumunów, Pietre, zapytał mnie, co to jest "kurwa" i czemu Polacy tak często to mówią?. Poważnie byłam zakłopotana. Przypomniałam sobie wywód na ten temat i próbowałam za wszelką cenę mu to wyjaśnić. Tyle że ledwo co umiem po Niemiecku, on mało co rozumie.
I zaczęłam ...
Idzie Polak drogą, potyka się i mówi "o kurwa!"
Nie lubi swojej sąsiadki "to ci kurwa jedna..."
Cieszy się z czegoś " ooooooooooo kurwa!"
Jest smutny "eeehh kurwa"
Kompletnie nie rozumiał co do niego mówię więc upraszczam "dla Polaka kurwa znaczy wszystko" Wydaje się że zrozumiał ale drążył dalej, jak to wszystko?? co właściwie znaczy te słowo??. No więc ja znów, że to znaczy Prostytutka ale używamy tego dosłownie do wszystkiego. I tak też wytresowałam sobie Rumuna że codziennie wita mnie " Morgen, kurwa!"
Poza szkołą świat jest nieco mniej kolorowy. Codziennie dostajemy z niemieckiego buta kopa w tyłek.
Puzzel mimo wiatru w oczy ciśnie do przodu. Stara się realizować założenia, spełniać marzenia ale wierzcie mi ... dała bym bardzo dużo żeby wrócić do domu. Totalnie odsunęłam się na ubocze. Robię co muszę, myślę tylko o tym o czym muszę. Mam zamiar przeczekać miesiące , lata w trybie standby.
Pan Puzzel ma tu niezłe ze mną utrapienie. Stara się zbudować mi tamten (Polski) świat tutaj ale jest to niemożliwe.
Prawie skończyliśmy kuchnię. Brakuje detali takich jak listwy przyblatowe ale jak tylko znajdzie się chwila to ją skończymy. Po kilku tygodniach jedzenia na parze i mycia naczyń w wannie, nie przeszkadza mi to zupełnie.
W mieszkaniu nie wybrzydzaliśmy. Braliśmy co było. W dzisiejszym poście przedstawiam kuchnię, przed i (prawie) po.
Wymiary to powalające na kolana 2,20m na 1m !
Jak zaraz zobaczycie, musieliśmy zrezygnować z kilku rzeczy.
Widać że stosujemy pewien schemat. W Polsce kuchnia również jest szara z drewnianym blatem i czarnym zlewem. W Polskiej kuchni jest zmywarka, piekarnik i lodówka w zabudowie. Tu niestety nie ma na to miejsca.
Ściany zmieniać nie mogliśmy więc zostały płytki. W mojej Polskiej kuchni zaplanowałam drewniane półki ale ... trochę zabrakło nam czasu do zrealizowania tego planu.
Choć czuję się już swobodniej. Staram się coś sama dukać w urzędach i sklepach to i tak nadal nie mogę pojąć po co tu jestem.
Jeśli chodzi o kwestię języka. Od miesiąca chodzę do szkoły. Nauczyciel jedynie czasem pomaga nam coś zrozumieć mówiąc po angielsku a tak ... cała reszta wyłącznie w języku Niemieckim. Rozumiesz albo sam sobie radź ze słownikiem. Dzięki Bogu za smartfony, internet i aplikację "tłumacz" bo bym przepadła.
Mam w klasie Syryjczyków, Włochów, Turków i Rumunów. Zero Polaka. Jakoś tak wyszło że usiadłam pierwszego dnia blisko Rumunów i z nimi mam najlepszy kontakt. Nie szukam tam znajomości, przyjaźni tym bardziej, ale staram się żyć z nimi w zgodzie. Ostatnio jeden z Rumunów, Pietre, zapytał mnie, co to jest "kurwa" i czemu Polacy tak często to mówią?. Poważnie byłam zakłopotana. Przypomniałam sobie wywód na ten temat i próbowałam za wszelką cenę mu to wyjaśnić. Tyle że ledwo co umiem po Niemiecku, on mało co rozumie.
I zaczęłam ...
Idzie Polak drogą, potyka się i mówi "o kurwa!"
Nie lubi swojej sąsiadki "to ci kurwa jedna..."
Cieszy się z czegoś " ooooooooooo kurwa!"
Jest smutny "eeehh kurwa"
Kompletnie nie rozumiał co do niego mówię więc upraszczam "dla Polaka kurwa znaczy wszystko" Wydaje się że zrozumiał ale drążył dalej, jak to wszystko?? co właściwie znaczy te słowo??. No więc ja znów, że to znaczy Prostytutka ale używamy tego dosłownie do wszystkiego. I tak też wytresowałam sobie Rumuna że codziennie wita mnie " Morgen, kurwa!"
Poza szkołą świat jest nieco mniej kolorowy. Codziennie dostajemy z niemieckiego buta kopa w tyłek.
Puzzel mimo wiatru w oczy ciśnie do przodu. Stara się realizować założenia, spełniać marzenia ale wierzcie mi ... dała bym bardzo dużo żeby wrócić do domu. Totalnie odsunęłam się na ubocze. Robię co muszę, myślę tylko o tym o czym muszę. Mam zamiar przeczekać miesiące , lata w trybie standby.
Pan Puzzel ma tu niezłe ze mną utrapienie. Stara się zbudować mi tamten (Polski) świat tutaj ale jest to niemożliwe.
Prawie skończyliśmy kuchnię. Brakuje detali takich jak listwy przyblatowe ale jak tylko znajdzie się chwila to ją skończymy. Po kilku tygodniach jedzenia na parze i mycia naczyń w wannie, nie przeszkadza mi to zupełnie.
W mieszkaniu nie wybrzydzaliśmy. Braliśmy co było. W dzisiejszym poście przedstawiam kuchnię, przed i (prawie) po.
Wymiary to powalające na kolana 2,20m na 1m !
Jak zaraz zobaczycie, musieliśmy zrezygnować z kilku rzeczy.
Widać że stosujemy pewien schemat. W Polsce kuchnia również jest szara z drewnianym blatem i czarnym zlewem. W Polskiej kuchni jest zmywarka, piekarnik i lodówka w zabudowie. Tu niestety nie ma na to miejsca.
Ściany zmieniać nie mogliśmy więc zostały płytki. W mojej Polskiej kuchni zaplanowałam drewniane półki ale ... trochę zabrakło nam czasu do zrealizowania tego planu.
Kilka słów na temat ociekacza. Zakup w Ikea. Odradzam stanowczo jeśli komuś przeszkadza kamień w wodzie kranowej to dostanie wścieklizny z tym ociekaczem. Ja jej dostaję. Po tygodniu używania powstały białe plamy na blaszanej podstawce. Nie potrafię ich wyczyścić Cifem, Cilitem, octem ... Katastrofa.
Zawsze będę powtarzała. Nie pchajcie się w akcesoria meblowe niewiadomego pochodzenia, Chińskie, rozpadające się w rękach przed montażem. Nie warto. Blum kosztuje sporo ale ma dożywotnią gwarancję. Przeliczając koszt wymiany chińskiego bubla myślę że warto raz kupić lepsze i mieć spokój.
Która kobieta nie lubi koszyków, pudełeczek i innych gadżetów? Nie znam takiej. Szukałam koniecznie czegoś na owoce i warzywa. Chciałam uniknąć misek.
W całej kuchni jest dużo czerni, tak więc koszyk wydał mi się odpowiedni kolorystycznie i zgrał się stylówą z lampą. Zakupiony w ulubionym przeze mnie sklepie DEPOT (klik)
Subskrybuj:
Posty (Atom)