28 maj 2016

Dojczlandzka kuchnia gigant

 Mija właśnie piąty miesiąc na obczyźnie. Miałam nadzieję na to że będzie łatwiej, że szybciej przyjdzie mi się pogodzenie z obecnym stanem rzeczy i jakoś to wszystko zaakceptuję. Staram się. Średnio mi to wychodzi.
Choć czuję się już swobodniej. Staram się coś sama dukać w urzędach i sklepach to i tak nadal nie mogę pojąć po co tu jestem. 
Jeśli chodzi o kwestię języka. Od miesiąca chodzę do szkoły. Nauczyciel jedynie czasem pomaga nam coś zrozumieć mówiąc po angielsku a tak ... cała reszta wyłącznie w języku Niemieckim. Rozumiesz albo sam sobie radź ze słownikiem. Dzięki Bogu za smartfony, internet i aplikację "tłumacz" bo bym przepadła. 
Mam w klasie Syryjczyków, Włochów, Turków i Rumunów. Zero Polaka. Jakoś tak wyszło że usiadłam pierwszego dnia blisko Rumunów i z nimi mam najlepszy kontakt. Nie szukam tam znajomości, przyjaźni tym bardziej, ale staram się żyć z nimi w zgodzie. Ostatnio jeden z Rumunów, Pietre, zapytał mnie, co to jest "kurwa" i czemu Polacy tak często to mówią?. Poważnie byłam zakłopotana. Przypomniałam sobie wywód na ten temat i próbowałam za wszelką cenę mu to wyjaśnić. Tyle że ledwo co umiem po Niemiecku, on mało co rozumie.
I zaczęłam ... 
Idzie Polak drogą, potyka się i mówi "o kurwa!"
Nie lubi swojej sąsiadki  "to ci kurwa jedna..."
Cieszy się z czegoś " ooooooooooo kurwa!"
Jest smutny "eeehh kurwa"
Kompletnie nie rozumiał co do niego mówię więc upraszczam "dla Polaka kurwa znaczy wszystko"  Wydaje się że zrozumiał ale drążył dalej, jak to wszystko?? co właściwie znaczy te słowo??. No więc ja znów, że to znaczy Prostytutka ale używamy tego dosłownie do wszystkiego. I tak też wytresowałam sobie Rumuna że codziennie wita mnie " Morgen, kurwa!" 

  Poza szkołą świat jest nieco mniej kolorowy. Codziennie dostajemy z niemieckiego buta kopa w tyłek. 
Puzzel mimo wiatru w oczy ciśnie do przodu. Stara się realizować założenia, spełniać marzenia ale wierzcie mi ... dała bym bardzo dużo żeby wrócić do domu. Totalnie odsunęłam się na ubocze. Robię co muszę, myślę tylko o tym o czym muszę. Mam zamiar przeczekać miesiące , lata w trybie standby.
  Pan Puzzel ma tu niezłe ze mną utrapienie. Stara się zbudować mi tamten (Polski) świat tutaj ale jest to niemożliwe. 

 Prawie skończyliśmy kuchnię. Brakuje detali takich jak listwy przyblatowe ale jak tylko znajdzie się chwila to ją skończymy. Po kilku tygodniach jedzenia na parze i mycia naczyń w wannie, nie przeszkadza mi to zupełnie. 

  W mieszkaniu nie wybrzydzaliśmy. Braliśmy co było. W dzisiejszym poście przedstawiam kuchnię, przed i (prawie) po. 


Wymiary to powalające na kolana 2,20m na 1m ! 
Jak zaraz zobaczycie, musieliśmy zrezygnować z kilku rzeczy. 


Widać że stosujemy pewien schemat. W Polsce kuchnia również jest szara z drewnianym blatem i czarnym zlewem. W Polskiej kuchni jest zmywarka, piekarnik i lodówka w zabudowie. Tu niestety nie ma na to miejsca. 
Ściany zmieniać nie mogliśmy więc zostały płytki. W mojej Polskiej kuchni zaplanowałam drewniane półki ale ... trochę zabrakło nam czasu do zrealizowania tego planu. 





  Kilka słów na temat ociekacza. Zakup w Ikea. Odradzam stanowczo jeśli komuś przeszkadza kamień w wodzie kranowej to dostanie wścieklizny z tym ociekaczem. Ja jej dostaję. Po tygodniu używania powstały białe plamy na blaszanej podstawce. Nie potrafię ich wyczyścić Cifem, Cilitem, octem ... Katastrofa. 


Zawsze będę powtarzała. Nie pchajcie się w akcesoria meblowe niewiadomego pochodzenia, Chińskie, rozpadające się w rękach przed montażem. Nie warto. Blum kosztuje sporo ale ma dożywotnią gwarancję. Przeliczając koszt wymiany chińskiego bubla myślę że warto raz kupić lepsze i mieć spokój.



Która kobieta nie lubi koszyków, pudełeczek i innych gadżetów? Nie znam takiej. Szukałam koniecznie czegoś na owoce i warzywa. Chciałam uniknąć misek.
W całej kuchni jest dużo czerni, tak więc koszyk wydał mi się odpowiedni kolorystycznie i zgrał się stylówą z lampą. Zakupiony w ulubionym przeze mnie sklepie DEPOT (klik)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz