3 cze 2016

Post pisany. Rodzice.

Pamiętam, 
miałam jakieś 10 lat. Rodzice mieli swoj biznes. Sklep. Byly to czasy w których nie obowiązywały juz kartki na żywność ale posiadanie sklepu z mięsem i wędlinami to był nie lada wyczyn. Mój ojciec był przez to postrzegany jako działacz partyjny, szemrany typ i nie wiem kto jeszcze. Tym bardziej że miał opinię ludzi w czterech literach i np. zdarzyło mu się suszyć pieniądze na balkonie. Wpadł na ten pomysł bo wyprał przypadkowo portfel.
Wszyscy w koło uważali że Pana Boga za nogi złapaliśmy. 
  Mój tato wstawał codziennie o 4. Jeździł do hurtowni, zwoził mamie towar i na 6 był w "normalnej" pracy jako tokarz. Wracał i zmieniał mamę , często bez obiadu bo mamie się spieszyło do nas.  Sklep był czynny do 17. Gdy wszystko uprzątnął wracał do domu a jego twarz wyglądała jakby był pijany. Był zmęczony, ale klienci oceniali go po pozorach. Komu by się chciało pomyśleć że może człowiek pada na pysk z niedospania. Ja też oceniałam go po pozorach bo widziałam na stole piwo, często nie dopite, i on śpiący przed telewizorem. Potrzebowałam 20 lat żeby pojąć co właściwie dla nas robił i odnaleźć w sobie miłość do niego. I tak jak kiedyś nie cierpiałam jak nazywał mnie Dulka, teraz na samo wspomnienie mięknie mi serce.
  Moja mama. Codziennie od 5 w sklepie. Czekała na tatę aż przywiezie świeże mięso. Nie zamawiali dużo, tylko tyle ile byli w stanie sprzedać bo mama zawsze da innemu lepsze niż sama by zjadła. Przykrość sprawiali jej klienci którzy pytali "a to świeże???" Złościła się i nieraz żałowała tej porannej gonitwy. Ale klienci nie stali o 5 pod sklepem i nie widzieli co tata przywiózł, więc pytali. Normalne. 
Mama rzadko opowiadała o przygodach zza lady. Po długim czasie dowiadywałam się że ktoś ją notorycznie okrada, że zna wszystkie osiedlowe plotki i że napadnięto ją i rzucono w jej stronę ogromnym kamieniem który cudem nie rozwalił jej głowy. Po latach gdy mi o tym powiedziała bardzo nalegałam by zamknęli sklep. Zrobili to i mam wrażenie że wyszło im to na dobre. 

  Myślę sobie że jeśli była by taka możliwość, aby cofnąć czas,  posiadać tą wiedzę a tamte lata, napewno byłabym lepszą córką. Napewno mówiłabym częściej że ich kocham bo może akurat dało by to któremuś z nich siłę aby przetrwać kolejny dzień. Niestety nie jest nam dane powtórnie przeżyć swoje życie.

  Byłam bardzo trudnym dzieckiem. Wiele wymuszałam złością, fochami i kłamstwem. Nabieralam ich na słowa że nie kochają mnie tak jak starszego brata bo jemu by pozwolili. Prawie zawsze dawali mi to czego chciałam a ja rzadko okazywałam wdzięczność. Przecież to było takie oczywiste że jeśli chce to muszę mieć. Ależ ze mnie była idiotka.

 Żal mi że niemal każdy z nas myśli o tym dopiero gdy kogoś bliskiego przy nas zabraknie. A wystarczy na chwilę zatrzymać się w codziennej gonitwie. 
Dziś żałujemy że nie powiedzieliśmy przepraszam, dziękuję, kocham. Ja mogę jeszcze przytulić swoich rodziców i powiedzieć jak bardzo ich kocham. A Ty? Jeśli możesz to zrób to teraz ! Powiedz bliskiej osobie mamie, tacie, dziecku, bratu, siostrze, małżonkowi, przyjacielowi jak ważny jest dla Ciebie. Nikt nie wie ile czasu nam zostało i ile zostanie w nas niewypowiedzianych słów. A jeśli świat ma być lepszy, zacznijmy od siebie. 

2 komentarze:

  1. Pięknie napisane, szczerze i czuje się, że prosto z serca! Dziękuję ci za ten wpis! Zaglądam tu do Ciebie od jakiegoś czasu i będę tu wracać - pozdrawiam Dorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Oczywiście zapraszam 😘

      Usuń