Nie cierpię Świąt i całej tej pompy z nimi związanej. Nie cierpię tego że ludzie szaleją z prezentami zadłużając się kupując rzeczy na które ich nie stać. Nie chodzę do kościoła i nie śpiewam "Jezu malusieńki ..."
Szanuję tych co robią to jak należy bo to przecież Święto Chrześcijan. Za choinką i karpiem kryją się symbole życia, odradzania się, chrztu i eucharystii. Wiem to wszystko bo pochodzę z rodziny wierzącej i przyjęłam sakramenty Chrztu, Komunii i Bierzmowania. Póki co nie zamierzam przyjmować więcej. Czy więc jestem zdeklarowanym niewierzącym? Ja nie wierzę w Księży, nie wierzę w Kościół ani w to że wyszeptanie swoich grzechów komuś przysypiającemu w drewnianej budce ma mnie uczynić lepszym człowiekiem. Czy wierzę w Boga? nie sądzę aby miało to coś zmienić w moim życiu i czy miała bym się z tym czuć lepiej.
Tacy już z nas hipokryci że co roku kupujemy choinkę i ubiermy ją wspólnie ze swoimi nieochrzczonymi dziećmi.
Choinkę ubierają nie tylko katolicy, prezenty też dają sobie różni
ludzie w tym czasie, nie tylko wierzący. W innych krajach często nie
wiedzą nawet o Jezusie, a ubierają choinkę, ale w naszym kraju większość
ludzi wierzy i dlatego wszędzie oprócz choinek są szopki i Jezuski.
Czym więc są dla mnie Święta?
Możliwością spędzenia czasu z ludźmi których kocham i dla których nie mam tyle czasu w roku ile bym chciała.
Obdarowaniem kogoś drobiazgiem który lubi i który powoduje uśmiech na twarzy.
Postawieniem w pokoju cyprysa z lampkami, bo raz do roku można.
Kupieniem Mikołaja z filcu z zaciągniętą czapą na oczy... bo lubię.
Cyprys kupiony w supermarkecie na dziale z ozdobami świątecznymi.
Lampki, metalowe plecione serca to Jysk.
Mikołaj z filcu również Jysk.
Do stworzenia posta przyczynił się temat forum "jak obchodzą święta Ateiści".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz