7 dni. 3 000 km, 29h w samochodzie. To mój urlop w
liczbach.
Na blogu cisza bo wraz z Puzzlem totalnie olaliśmy
mieszkanie. Jest kilka powodów przez które nawet tam nie zaglądamy. Nie ma
sensu płakać nad rozlanym mlekiem trzeba iść do przodu.
Mój urlop postanowiliśmy
spożytkować na badaniu rynku oraz odwiedzinami rodziny i przyjaciół. Wśród
całej rodziny, bliskiej memu sercu, mam taką jedną dobrą duszyczkę którą kocham
miłością wielką. Uwielbiam jej dom, nie mówię tu o przedmiotach a o ludziach. Ma
niesamowitego męża i córki, ubolewam
bardzo że nie potrafię się z nimi w pełni dogadać bo nigdy nie przykładałam się
do nauki języka niemieckiego. Postanowiłam zatem się uczyć i już szukam nauczyciela.
W każdym odwiedzanym miejscu byliśmy przyjmowani bardzo
ciepło. Na początek pojechaliśmy na południe gdzie odpoczęliśmy psychicznie,
można by powiedzieć że uleczono nasze dusze śmiechem. Południe Niemiec cechują
piękne, widoki zapierające dech w piersiach. Z każdej strony otaczały nas Alpy.
Było cudnie.
Powrót do Polski bolał… Przywitały mnie widoki pijaka na
rowerze który chwilę wcześniej przewrócił się i leżał na środku drogi,
kilkanaście km dalej facet niósł swoją „zmęczoną kobietę” jak upolowaną zdobycz.
Minął zaledwie tydzień a ja jakby zapomniałam że tu mamy takie atrakcje na co
dzień.
Nie ma się co rozpisywać, zobaczcie moją foto relację :-)
Kopiowanie i wykorzystywanie zdjęć oraz treści bez mojej zgody jest naruszeniem praw autorskich i podlega odpowiedzialności zgodnie z postanowieniami ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz